Usiadłem w fotelu, położyłem herbatę na stoliku obok. Rozpiąłem pierwszy guzik spodni, bo chyba nieco mi się przytyło. Włączyłem jakiś szybki swing i odpłynąłem daleko. W końcu ciepło mi w stopy. To od czekolady.
Ubrałem choinkę, upiekłem sernik, ugotowałem barszcz, kompot z suszu.
Uczesałem włosy, ogoliłem jaja, wyrwałem włosy z nosa. Czekam na Jezusa.
Pasterka rozpoczęta, śpiewam kolędy, jestem grzeszny, mam chęć na ministranta.
Ciało i krew Chrystusa jakieś mdłe. Lepsze pierogi babci i koniak z barku w salonie.
Wyszedłem przed dom Papieros mókł na deszczu
W poranek wigilijny. W wigilijny poranek.
Znaczy koło południa, Dym mi zastępował
bo jakoś zaspałem. Mroźną parę z ust.
Przywitał mnie Wstałem zbyt późno,
ryk wiatru Chyba przed południem.
szmer deszczu Wiatr mnie obudził
pojebane to wszystko. Przeganiając chmury.
Choinka już ubrana, Parasol-choinka.
wódka już w lodówce piwo w lewej ręce.
czekam do północy Jezus przychodzi
by zjeść schab ze śliwkami. jak pies z kulawą nogą.
__________________________________________
Tobie życzę, żebyś był szczęśliwy jak nigdy dotąd.
Tobie zaś miłości.
Tobie, byś zmądrzał i kochał nad życie.
Tobie pieniędzy, bo wiem jak Ci ciężko.
Tobie fortepianu, tego od Stainwaya.
Tobie francuza z orkiestry. By długo i szczęśliwie...
Sobie francuza z orkiestry, choć na pół godziny.
Sobie fortepianu, bez większych wymagań.
Sobie też pieniędzy, no bo bez nich ciężko.
Sobie żeby zmądrzeć i kochać nad życie.
Sobie też miłości.
Sobie też szczęścia. Którego nigdy dotąd..!
__________________________________________
Mijają kolejne święta, a życie toczy się dalej jak gruba Niemka po świeżo wylanym asfalcie. Nigdy nie wymyśliłem bardziej chujowego porównania, dziwne. To znaczy, że toczy się szybko i płynie, wolno i z przerwami?
Dzielę się z wami wirtualnym opłatkiem, zbitkiem słów i liter.
I niech się wszystkim..!
Do dna!
Na dno!
Od dna!
Piękne życzenia, Tato. Co prawda Francuza z orkiestry nie było i nie będzie, ale i tak jest dobrze. Ciepło się robi na sercu jak wydobywasz z siebie okruchy optymizmu i dobroci spod warstwy zgorzkniałości w której jesteś tak świadomie utwierdzony, że nie widzisz już tego uśmiechniętego i zadowowolonego z życia szesnastolatka który miał milion pomysłów na minutę i chciał je wszystkie zrealizować na raz, teraz, już. Życzę Ci abyś sobie o nim przypomniał. Abyś sobie przypomniał jak nim być. A reszta znajdzie się sama.
OdpowiedzUsuńPS. Pamiętaj o tym, że jest na świecie przynajmniej jedna osoba która Cię kocha. Bo o rodzinę się dba i o rodzinie się pamięta.