niedziela, 21 lipca 2013

Niebieskością rozszarpuję chmury.

Byłem tam dzisiaj.
Kilkadziesiąt niebieskich metrów nad poszarzałą ziemią upstrzoną pomarańczowymi punkcikami latarni. Ten widok zapierał dech w piersiach zmęczonych codziennością. Ten widok pozwolił na wdech świeżego powietrza.
Żar papierosa był tak podobny do tych światełek.
Na horyzoncie dziewiętnaście wież migoczących czerwonymi, ledwo dostrzegalnymi punktami. Każda z nich była innym miejscem na ziemi, innym czasem, inną porą roku. Wszystkie z nich zapalały się i gasły w różnych odstępach czasu. Wszystkie z nich odmierzały czas pojedynczymi błyskami.
Nie wiem ile pięter schodziłem potem po zakurzonych schodach. To były śmieszne schody. Takie... Ułożone spiralą wokół windy. Czemu nią nie pojechałem..?
Potem w ciemnościach, jak kot błądząc, po omacku schodziłem na dół. Te schody były przeźroczyste. Zrobione z takich metalowych siatek tak, że było widać wszystko na dole i wszystko na górze.
Ciemność była uzasadniona- przecież mnie tam w ogóle nie było! Nikt nie mógł się dowiedzieć, że tam byłem. Wszystko było uśpione, drzemało, by przebudzić się nad ranem.
Księżyc był pełnią.
Kim w tym wszystkim byłem ja..?

Akordeon rzucony w kąt.
Ja, spadający z tych kilkudziesięciu metrów na poszarzałą ziemię. Betonową rzeczywistość.
Czemu tak... nie wzbić się wzwyż i do gwiazd jak ćma pofrunąć?
____________
(2Pw1Wh/1Ps)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeinny w Internecie