sobota, 19 kwietnia 2014

The end. 
The beginning.

To już koniec mojej opowieści, słońce wyszło zza chmur, za oknem zaczęły śpiewać ptaki, pod balkonem zieleni się trawa. Pisałem, bo czułem taką potrzebę, pisałem dla siebie, pisałem, bo chciałem pisać. Ale dziś nadszedł taki dzień, kiedy trzeba zamknąć jakiś etap w życiu i rozpocząć nowy.
Uświadomić sobie jak wiele się ma.
Uświadomić sobie jak niewiele się docenia.
Uświadomić sobie, że to przebaczenie jest największą miłością.

Jest trochę osób, którym mogę podziękować za to, że moje życie potoczyło się tak a nie inaczej. Jest wiele osób, którym zawdzięczam bardzo dużo. Są też takie, które boleśnie uświadamiały mi jakie jest życie, ba, doświadczałem go na własnej skórze.
Ale teraz czas się usamodzielnić. Czas wyjść zza krat, usunąć szare literki, szare tło, szare nagłówki i szare zdania pod kreską. Bo na świecie jest dużo piękniejszych rzeczy. Bo to tam, nie tutaj, jest Przeinny Świat.
Idę tworzyć, idę odbudowywać, chcę po prostu iść.

Z takim jednym u boku, który uświadomił mi wczoraj, jak wielką mam dla Niego wartość.
Uśmiecham się teraz i mówię: Arrivederci!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Data ważności.

Wczoraj był taki dzień... Jeden ze zwyklejszych, choć może w odwrotną stronę?
Wczoraj był taki dzień... dość chłodny, choć kwietniowy. Wiatr ciął twarze ludzkie dość usilnie.
Wczoraj był dzień, gdy spotkałem kogoś, kogo spotkać nie chciałem. Oj, źle powiedziane.
Ten ktoś raczej mnie nie chciał spotkać. Choć ja też nie czułem się na siłach.

Wczoraj powinien być dzień magiczny.
Jakby nie patrzeć: minął miesiąc od czasu, gdy powierzyłem komuś serce. Oddałem całego siebie, oddałem swoją miłość i...
Wczoraj był taki dzień, o którym on powinien pamiętać.
Wczoraj był taki dzień, gdzie w smutku pogrążony kupiłem butelkę wina musującego, które dla mnie było szampanem. Kupiłem winogrona, nie wiem dlaczego. Kupiłem ciastka, bo chciałem je po prostu zjeść.
Przez piętnaście minut stałem przed półką z bombonierkami z myślą, że będzie mi strasznie smutno jeść każdą czekoladkę samemu. I miałem rację, dobrze, że ich nie kupiłem.

Prawdę mówiąc, została mi nadzieja, że on się tu wczoraj pojawi.
Bo pojawić się powinien...
Ale wiem, że zapomniał.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Easter

"Życie jest zabawne, kiedy tylko przestać się nad nim zastanawiać."
Zastanawiam się jak mogą wyglądać samotne święta.
Za kilka dni nie będę musiał się zastanawiać, po prostu to przeżyję.
Siostra wyjedzie pewnie w środę, współlokatorka w czwartek. Wszyscy znajomi wyjeżdżają w weekend bądź w tygodniu. Albo i już pojechali. W każdym razie wyjadą przed środowym zawirowaniem i tłumem w pociągach czy autobusach. Mój chłopak ma własną rodzinę i własne święta, choć z moich notatek w kalendarzu wynika, że on w święta też będzie pracować. Być może zobaczymy się przelotnie na korytarzu, może zajdzie do mnie na herbatę.
Nie zmienia to faktu, że większość tego czasu spędzi z rodziną.
A ja? Hmmm... Zawsze zastanawiała mnie perspektywa samotnych świąt. Intrygowało mnie to, że ludzie mogą być wtedy samotni. Tak jak ja mogą wstać rano i iść do pracy, choć w większości będą to lekarze, policjanci i strażacy, motorniczy i kierowcy autobusów. Nie będą to niewolnicy, którzy spędzą cały dzień z słuchawkami na uszach zmuszeni do przyjmowania bezpodstawnych reklamacji abonentów sieci Play.
Zresztą... Czy ktokolwiek będzie dzwonił na infolinię w czasie świąt?
Choć z drugiej strony telefony mogą popsuć się w każdej chwili, kiedy ktoś będzie akurat wysyłać prostackie życzenia "wesołego jajka" lub też po niedzielnym śniadaniu siądzie przed komputerem i zobaczy, że skończył mu się transfer. I choć może go odnowić na milion różnych sposobów, to wybierze infolinię, żeby pozartruwać mi trochę życie.
A może puszczą mnie wcześniej do domu? Choć co mi z tego, skoro i tak będę musiał siedzieć sam. Może wziąć nadgodziny?
Wszystko będzie zamknięte, a ja siedzieć będę w mieszkaniu na całkowicie sensu pozbawionym świecie, może lepiej wziąć te nadgodziny.
Nawet gdyby cokolwiek było otwarte to...
W czwartek odmaluję balkon. Nie wiem, zawsze mi trochę zejdzie. Może cały dzień?
Zapalę papierosa w piątek, a Jezus właśnie będzie umierać na krzyżu.
Siądę w sobotni wieczór, wypiję piwo w oczekiwaniu na zmartwychwstanie.
Akademia będzie zamknięta, żaden fortepian nie zagra pod moimi palcami.

Choć z drugiej strony może to być czas tak bardzo inny od tego opisanego powyżej.
Mogę usiąść w błogiej ciszy, nalać sobie herbaty z dzbanka i pomyśleć chwilę. Tylko ja, moje dziwne myśli. Może to czas na ich rozwiązanie? Może coś się zmieni w te święta?
Może gdzieś w tej ciszy znajdę wartość sam w sobie?
I odzyskam zgubione gdzieś zaufanie?

W niedzielę zmartwychwstanie Chrystus, może coś i we mnie się obudzi? Chociaż tak minimalnie.
Byłoby lepiej, niż dobrze.

sobota, 12 kwietnia 2014

Dla tych, którzy nie czują się szczęśliwi.

- ...a w Święta też Pan pracuje?
- Tak, proszę Pana, dla mnie w tym roku nie ma Świąt.- powiedziałem smutnym odrobinę głosem.
- Hmmm... To powiem Panu tak. Jak zjem w niedzielę śniadanie, po rezurekcji, to do Pana zadzwonię i złożę Panu życzenia.
 - Dziękuję, ale nie ma Pan pewności, że to ja odbiorę połączenie...
 - To ja będę dzwonił tyle razy, żeby trafić na Pana Pawła, który mi dzisiaj wszystko wyjaśnił i był bardzo miły.
 - Dobrze. W takim razie będę czekać na telefon od Pana. Ale... Co jeśli Pan nie zadzwoni? - zastanowiłem się.
 - Zadzwonię na pewno. Też kiedyś pracowałem w Święta i wiem...
 Przerwałem mu, chociaż naprawdę nie chciałem.
 - W takim razie trzymam Pana za słowo i nie życzę wesołych świąt, tylko miłego wieczoru.
 - I Panu również, Panie Pawle. Niech Pan kończy tą pracę i idzie do domu odpocząć trochę. Ile można tym niemiłym ludziom z uśmiechem w głosie pomagać?
 - Taka jest moja praca, poza tym Pan jest miły. I tacy klienci powodują, że jeszcze tutaj pracuję.
 - To jak zadzwonię w niedzielę, to będę życzył Panu jak najwięcej takich klientów.
 - Już teraz Panu dziękuję.- uśmiechnąłem się. Przecież on nawet nie wie kim ja jestem, zna tylko moje imię.- Czy miałby Pan jeszcze jakąś sprawę do wyjaśnienia związaną z Pana numerem telefonu? Nie mogę niestety przeprowadzać prywatnych rozmów w pracy.
 - Nie, niestety już nie mam żadnych spraw do wyjaśnienia, wszystko mi Pan wytłumaczył. A jeśli jakiś tam Pana przełożony będzie robił problemy, to proszę mu ode mnie przekazać, że stara się Pan podtrzymywać dobre stosunki z klientami. Tylko tyle.
 - I tak też zrobię, bo na pewno nie obędzie się bez reprymendy.
 - Tylko mendy udzielają reprymendy - usłyszałem w odpowiedzi. Zacząłem się głośno śmiać. Kątem oka zauważyłem tylko krzywe spojrzenie Team Leadera. Ale co z tego?
 - Dziękuję jeszcze raz za Pana telefon i zachęcam do pozytywnej oceny mojej pracy sms'em zwrotnym.
 - Nie może być inna. Do usłyszenia w Święta.
 - Do usłyszenia.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

I need you.

Pamiętaj, że o wszystko, o czym marzysz, musisz się upomnieć. 

Upominam się. Wczoraj, dzisiaj, jutro, pojutrze. Cały czas się upominam.
Tylko co z tego, skoro on tego nawet nie słucha?
To wprawia mnie w stan melancholii i refleksji. Bo jeszcze kilka tygodni temu gdyby mógł, uchyliłby mi kawałeczek nieba. A teraz..? Teraz to tak jakoś inaczej. 
Nie wiem z czego może to wynikać.
Może po prostu ma ważniejsze zajęcia?
Wiem, że ich nie ma-staram się to sobie wmówić.
Może po prostu nie jestem mu potrzebny?
Wiem, że może poradzić sobie sam.


piątek, 4 kwietnia 2014

Życie codzienne.

03.04.14r., 22:04

Leżąc na łóżku i czytając zjadłem już pięć pączków z budyniem, w ogóle nie przejmując się pudrem na koszulce i pościeli. Laptop szumi gdzieś na stoliku, który aktualnie ( i jeszcze przez długi czas zapewne) robi za biurko. Krzesło jest moją szafą; wiszą na nim złamane w pół ubrania- zarówno te czyste jak i brudne, pod łóżkiem walają się skarpetki, Boże, muszę zrobić pranie.
Dziś rano zdenerwowałem się na iPoda. Tramwaj jedzie i trzęsie, szarpie i hamuje, więc nie da się stać nie trzymając się jednej z tych spoconych, śmierdzących rurek. Wyciągam jedną ręką iPoda z kieszeni, jednocześnie wypadają z niej zaplątane papierki po Truflach z Biedronki (po co wyrzucać, skoro można trzymać w kieszeni), dwa paragony i zużyte bilety na Eskaemkę. Klucze zostały na swoim miejscu. Słuchawki są zaplątane.
Zaryzykować i bez trzymanki jadąc zacząć je rozplątywać czy może spróbować jedną ręką..? Puściłem się spoconej rurki i zacząłem rozplątywać słuchawki oburącz. Tramwaj na złość zahamował ja lecąc na panią przede mną zdążyłem chwycić się kasownika, który zdecydował się rzucić na panią razem ze mną. W ostateczności tylko się schyliłem i nadepnąłem jej na stopę za co serdecznie przeprosiłem, poprawiłem kasownik- swoją drogą dlaczego one są RUCHOME?! I włożyłem słuchawki do uszu a iPod poinformował mnie, że "connect to power". Pięknie.
Ale przecież nie wyjmę teraz słuchawek z uszu, przecież to byłoby cholernie głupie.
Jechałem więc dalej ze słuchawkami w uszach nie słuchając muzyki i obijając się czasem o towarzyszy podróży.

04.04.14r. 10:28

Pięknie. Siedzę na łóżku i staram się napisać cokolwiek na jednej z setek pięciolinii, które muszę zapisać do 4 czerwca tego roku, bo inaczej pożegnam się ze studiami. Boże, dajcie mi jakieś pianino, cokolwiek, bo oszaleję. Wpisywanie nut na touchpadzie jest porównywalne z... sam nie wiem z czym. Z graniem w planszówkę przez internet. Albo coś jeszcze bardziej dziwnego.
Nie zrobiłem prania co skutkuje brakiem czystych skarpetek. Mam pracę na 12:00, czyli zostało mi półtorej godziny, ale tylko godzina w domu. Hmm, hmm, hmm... Wypiorę i wysuszę suszarką do włosów! Chociaż nie, kiedyś taka próba skończyła się brakiem zarówno suszarki jak i skarpetek. Mam wysokie buty, pójdę w brudnych. Albo wykopię z dna szafy jakieś stare, oczywiście dwie różne skarpetki. Takie grube i wełniane. Albo w końcu pójdę na boso.

11:03

Mój czas się zbliża. Ta praca mnie wykończy, wiem to. Jest tak strasznie, że gdybym miał powiedzieć teraz dlaczego cenię sobie studia, to odpowiedź brzmiałaby: bo wiem, co to praca. Nie lubię narzekać, ale mam powody. Bo przecież kto normalny PRACUJE W ŚWIĘTA..?! Jak można pracować w Wielkanoc? Perspektywa spędzenia Wielkiego Piątku, Soboty i Niedzieli Wielkanocnej na rozwalającym się krześle, słuchając problemów ludzi związanych umową z siecią Play mnie dobija. A po pracy? Wrócę do pustego domu, zawinę się w koc, wyjdę na balkon i pijąc kakao będę patrzył jak ludzie spędzają święta.
Rzygam.

11:15

Problem skarpetek rozwiązany- zabrałem stopki siostrze. Czas na porannego papierosa.

11:30

Nie chcę iść do pracy!

11:31

Dobra, będzie trochę pieniędzy. Najważniejsze to nie dać się zastraszyć, mieć uśmiech w głosie i robić wszystko " dla dobra korporacji".
Przynajmniej kupię sobie jakieś spodnie. I buty. Nie trzeba będzie chodzić cały czas w zimowych.
Idę.

Przeinny w Internecie