poniedziałek, 11 listopada 2013

Posucha na przystankach tramwajowych.

Już siódma.
Ręka świsnęła na oślep w stronę gdzie powinien był leżeć telefon. Budzik zamilkł, pierwsze wyzwanie dzisiejszego dnia zakończyło się sukcesem. Nie wstaję, świat poradzi sobie dzisiaj beze mnie. Zawsze rano czuję się tak samo: przecież nic się nie stanie jak nie pójdę na zajęcia, nie wydarzy się nic strasznego jak trochę sobie jeszcze pośpię. Chwilę potem głos zabiera zdrowy rozsądek. Przecież musisz. 
Siódma dziesięć. Drugi zamach na budzik w telefonie. Otworzyłem jedno oko i zamknąłem je natychmiast. Czy w moim świecie choć jeden poranek nie może zacząć się słonecznie? Topola za oknem gięła się groźnie i już wiedziałem, że nie mam najmniejszej ochoty na to, by wychodzić z łóżka. Siódma dwadzieścia. Trach. Telefon spadł na podłogę. 


Wstałem, spojrzałem się w lustro, czym prędzej uciekłem wzrokiem od własnego odbicia. Kuchnia przywitała mnie stosem brudnych garów i niedopałków papierosów wysypujących się z popielniczki. Prztyknąłem odruchowo czajnik stojący na gazie. Wypiłem kawę z mlekiem. Deszcz za oknem zacinał, w powietrzu fruwały liście i foliowe torby. 
W takie właśnie dni, kiedy wszystko wydaje się być na opak powinno się spotkać na przystanku tramwajowym chłopaka, który wywróci wszystko do góry nogami, sprawi, że słońce wyjdzie zza chmur, bo on będzie taki piękny, ładny, śliczny i w ogóle.
Niestety. Wyszedłem w tę aurę jesienną z rozpiętą kurtką i rozwichrzonymi włosami. Przystanek tramwajowy był dzisiaj wyjątkowo senny.
Ziewnąłem, po chwili ziemia lekko się zatrzęsła, zadudniło, podjechał tramwaj. Niestety nie mój, na swój musiałem poczekać jeszcze trzy minuty. Przyjechał w końcu, prawie pusty; wszyscy wsiedli w jadącą przed chwilą dwójkę. Szarpnęło i ruszyliśmy. Leniwie zacząłem się rozglądać. 
Zaspa- nie ma nikogo. Jechałem w dal siną z utęsknieniem w oczach wypatrując kogoś, na kim mógłbym oko swoje zawiesić, popatrzeć choć przez chwilę, może nawet się uśmiechnąć. Startowa- nie ma nikogo. Jakaś stara raszpla kazała ustąpić sobie miejsca.
Stoję.
Jana Pawła II- brak.
Żwirki i Wigury.
Bajana.
Legionów.
Plac Komorowskiego- powoli zacząłem tracić nadzieję.
Mickiewicza- też nic.
Reja- pusto.
Wyspiańskiego- cicho sza.
Kliniczna-szpital- ...Stara raszpla zdecydowała się opuścić tramwaj zostawiając wolne miejsce, które z lubością zająłem.
Twarda- ...
Stocznia Północna- zamknąłem oczy. Ten dzień na pewno nie będzie tym pięknym.
_____________________________________________________________________
Flaga pomięta, brudna i szara,
Dziś jestem brzydka, dziś jestem stara. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeinny w Internecie