niedziela, 12 maja 2013

Morze na zachodzie chmur

Piasek był mokry.
Wiatr wysuszał łzy.
Deszcz sprawiał, że było ich więcej.
Morze oddawało życie. Ja nie potrafiłem go przyjąć.
Struny gitary drgały na zimnym powietrzu szarpane przez zsiniałe palce.
Szum morza mnie zawsze mnie uspokajał. A teraz, kiedy niebo płakało nad żywotem zwykłych szarych ludzi nie było tu nikogo oprócz mnie i morza. I tej starej podniszczonej choć zawsze wiernej gitary.Wszyscy uciekli być może przede mną. Zawsze wszyscy przede mną uciekają.
Pusto, zimno.
jakaś pustka.
Echo we mnie, echo w lustrach.

Piasek był kroplami łez.
Wiatr płakał teraz razem ze mną.
Przyjaciel deszcz płakał dalej usilnie starając się pomóc.
Morze umarło. Życie uleciało w przestworza.
Struny gitary pękły wydając z siebie ostry brzdęk. Palce i tak były już zbyt skostniałe by zagrać kolejną rzewną balladę.
Szum morza był nieustanną bitwą w mojej głowie. Łkanie mew rozciągało się nad horyzontem.
Mało kto widział te sunące po niebie chmury, pełzające smutkiem na wskroś i na wznak złością twory natury. Przelewały się żalem po nieboskłonie.
Wtedy zaczął ogarniać mnie bezsens wszechświata.
Bezsens tworzenia.
Bezsens istnienia.

...bo skoro wszystko jest pustką.
...bo skoro nic nie pozostawia nadziei.
...bo skoro wszystko.
...bo skoro nic.
...bo skoro ja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeinny w Internecie