wtorek, 2 kwietnia 2013

Niepełnopełny

Ostatnio zacząłem znikać. I starając się, usuwając w cień o milimetry, z każdą minutą pojawiałem się coraz bardziej. Z tych pięćdziesięciu sześciu stron. Więc na powrót zacząłem się pojawiać chcąc tak naprawdę zniknąć. Chcieć być tak samo jak chcieć nie być. Zginąć, w proch się obrócić, przepaść. Usunąć się w cień, o kilometry w jaskinie niezmierzone, nieogarnięte ręką ludzką.
Pozwólcie mi się raz spełnić.
W tej jaskini zapieczętować, po trzech dniach nie zmartwychwstać, umrzeć raczej, zapaść się w sobie.

Czy to wszystko jest zrządzeniem losu?
Sumą moich wszystkich błędów?
Prawym życiowym sierpowym?
Pustka. Pustka. Pustka.

Taki pogmatwany jestem, woda z mózgu mi się robi, gdzież się natchnienie podziało..?
Czy ja już nie mogę kochać? Czy ja nie mogę być kochany?




          Jechał przegrzanym pociągiem na północ w stronę tego na wpół tylko znanego, w stronę tego kogo chciał poznać choć spędził z nim tyle chwil w krainie swojej wyobraźni, w stronę tego kogo chciał zobaczyć po raz pierwszy w życiu, zachwycić się, zapomnieć o istnieniu reszty świata. Zapomnieć o wszystkim poza Nim.
          Czerwone, miękkie siedzenia przyklejały się do nóg, koszula, i tak już rozpięta, nie pozwalała oddychać, brakowało powietrza i choć wszystkie okna były otwarte jak najszerzej to i tak niewiele pomagało- pociąg po brzegi wypełniony był ludźmi, którzy nie wiadomo skąd i nie wiadomo też dokąd właśnie dzisiaj zechcieli podróżować. Ileż jest osób w tym pociągu, którzy tak jak on wysiądą na jednej ze stacji po raz pierwszy w życiu? Zobaczą kogoś po raz pierwszy? Może się też uśmiechną?
          Konduktor z czerwoną twarzą sunął powoli przez wagon sprawdzając bilety. Co chwila, chusteczką wyjmowaną z wewnętrznej kieszeni marynarki, ocierał pot z czoła i karku. Wobec panującego upału my wszyscy, którzy siedzieliśmy w tym pociągu, byliśmy sobie równi.
          Był dziewiętnasty dzień kwietnia, dopiero co skończyła się zima a już słońce nie pozwalało oddychać. Nie było w tym roku wiosny, wszystko ożyło momentalnie jemu nawet nie dając się obudzić. A może po prostu to przegapił? A może to jeszcze nie nastąpiło? Może nastąpi... kiedy Go zobaczy.
          Zaczął się zastanawiać dlaczego to wszystko robi, czy w ogóle jest sens, czy w ogóle warto, czy w ogóle... Jeśli On nie będzie mógł, jeśli Go nie będzie, jeśli nawet nie będzie chciał się zobaczyć? Przecież my się nawet nie znamy, przecież...
 - Bilet poproszę. - konduktor brutalnie wyrwał go z zadumy. Niechętnie sięgnął do portfela i wyjął pognieciony bilet.
 - I legitymację. - również ten kawałek papieru powędrował do rąk kontrolera.
 - Dziękuję. A z kwiatów będzie zadowolona. - dopowiedział przechodząc już do innego wagonu i siląc się na uśmiech.
         Paweł spojrzał na bukiet nieco powiędłych już czerwonych tulipanów zastanawiając się czy nie wyrzucić ich zaraz po wyjściu z dusznego pociągu. Ona może by była, ale On..? Maskotka, której głowa zawadiacko wystawała z torby też zaczęła go drażnić i stwierdził, że to był chyba zły pomysł. To chyba wszystko był zły pomysł.
          Czy warto być marnotrawnym księciem z bajki?

_____________________
Ja niczyj. Ja rodzaj nijaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeinny w Internecie