sobota, 31 października 2015

22, czyli spalarnia wspomnień i odpadów.

22.
To taka głupia liczba. Kolejna z tego rodzaju będzie 33- jeszcze gorsza. O większych liczbach się nie wypowiadam, na szczęście brak mi doświadczenia.
W każdym razie mam 22.
Lata.
Centymetry.
Ciekawe czy jak miałem lat jedenaście to centymetrów też tyle. Może to działa w tę stronę. W drugą z pewnością nie: mając lat 33, 33 centymetrów mieć nie będę.
Chwała na wysokości Bogu.

Koniec moich jakichś zboczonych i perwersyjnych wyobrażeń.
Kiedy miałem lat... młodszy byłem po prostu, to myślałem że w wieku "tak dojrzałym" będę mógł wszystko, będę ważny i nie będę chodził w urodziny na cmentarz. Myślałem że będę pił na umór wymazany sztuczną krwią, świętując znienawidzone przez babcię Haloween. A jak to wygląda? ( Zapewne odwrotnie). Ludzie w moim wieku faktycznie tak spędzają weekend, a ja przyjeżdżam do rodzinnego domu, świńskim truchtem zaliczam najważniejsze cmentarze, palę znicze na widoku, a papierosy w ukryciu. Przepycham się na cmentarnych alejkach oglądając obrzydliwe wieńce, kwiatki, kolumbaria i gapiąc się na wypięte dupy ludzi czyszczących lastriko pastą Hades. Idę do kościoła, gapię się w sufit i na ministrantów. Klęczę przez pół godziny na wypominkach. Katuję się. Męczę. Nie doceniam starań wszystkich ( Świętych), którzy chcą mi ten dzień umilić. Kupują mi tort (spersonalizowany) i dają prezenty, po prostu chcą być dla mnie sympatyczni (a z pewnością jest im ciężko ze względu na mnie i mój bliżej niesprecyzowany charakter chamskiego zespołu napięcia przedmiesiączkowego), by potem znów iść na cmentarz, który sam z siebie nie jest miejscem wyjątkowo smutnym. Ale Ci ludzie są wprost okropni. I to dzięki nim atmosfera na cmentarzu jest, o ironio, zabójcza. Rozmawiamy o najładniejszych nagrobkach, o tym, że mama chce taki a babcia inny. A mój facet chce dać się spalić.
HALO! SĄ MOJE URODZINY!

Fakt, są. Ale są też znicze, stroiki i wkłady olejowe ( NIE KOPCĄ! DŁUGO SIĘ PALĄ! 2,50 ZŁ ZA SZTUKĘ!). No i chyba powinienem pogodzić się z tym że ten głupi zwyczaj jest bardziej wpisany w kulturę i obyczaje niż rocznica mojego przyjścia na świat.

___________________________________________________________________
Bezwładnie oczekuję, aż ogrom szczęścia mnie sobą zaszczuje.

poniedziałek, 26 października 2015

Kolorowe liście, wiatr i siedem dymów

Jest już jesień. Stwierdzenie wczesnoszkolne wręcz w życiu dorosłym okazuje się niecodziennie skomplikowane. Bo jest już jesień i co? Smutno, szaro, blado, mętnie, buro i ponuro? Kolorowo, chłodniej, wietrzniej ( w Trójmieście bez różnicy), liściasto, zgniło, umierająco?
Jest jesień i tyle.

Wybory wygrywa bezprawie i niesprawiedliwość, platforma wiertnicza musi otrzeć łzy. ("Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak..."). Ku mojemu prywatnemu zdziwieniu do sejmu nie weszła lewica. Jedni się cieszą, geje płaczą, ogólnie chyba nastroje powyborcze są jakoś proporcjonalnie rozłożone, choć więcej ludzi chyba płacze, że jakim cudem, że to wszystko nie jest możliwe. Ja w wybory wierzę, nie wierzę zaś w ich skuteczność. W ich efekty nie wierzę.
Już po wyborach i tyle.

Za kilka dni, w piękny Krajowy Dzień Stawiania Zniczy na Lastriko mam swoje dwudzieste drugie już urodziny. Nie żebym specjalnie się cieszył, ani zamartwiał. Mam urodziny i tyle.
Już trzy akapity mam w tyle. I a propos tyłów dodam, że jeden taki kolega mojej koleżanki, nie znam imienia niestety, zawsze ma wszystko w tyle i wykazuje patologiczną chęć imponowania i ów tył pokazuje na drugim planie zdjęć z każdej wycieczki szkolnej. Może pokazuje chłopak co ma najlepszego? Może i ja powinienem zacząć? Ale warunki atmosferyczne w Polsce niekoniecznie pozwalają na pokazywanie dupy w każdym napotkanym obiektywie. Chyba dostałbym wilka...
Co do tyłów to też tyle.

Widziałem dzisiaj rzecz wprost niesłychaną.
Jadę normalnie jak glonojad w jednej z wielu starych gdańskich stopiątek. O dziwo siedzę. Siedząc słucham muzyki, połączenie takich czynności nie jest dla mnie specjalnie skomplikowane. Dodatkowo patrzę. Wśród natłoku tych czynności oczom mym ukazało się białe Reno Clio. Nowe- choć nie ma to żadnego znaczenia. Za kierownicą tegoż samochodu siedziała pani blondynka. Farbowana, widać było, lat względnie niewiele na karku miała. Przez uchyloną szybę pali w tym Clio papierosa, Marlboro czerwonego (miałem okulary). W obrazku nie ma nic dziwnego, nawet chciałem przestać na nią patrzeć z wiadomych względów, kiedy nagle pani podniosła do ust butelkę. Szklaną butelkę do połowy wypełnioną piwem Desperados. Zdębiałem. Tramwaj stał na światłach, ona też. Pociągnęła parę ładnych łyków i oddała butelkę komuś kto siedział obok. Nie mogłem wyjść z oszołomienia przez kolejne pięć przystanków.
Muszę się kiedyś napić przed jazdą tramwajem. Może wtedy nic nie będzie mnie tak szokować.
__________________________________________________________
"Bez Ciebie znaczę mniej niż pocztowy znaczek. Bez Ciebie jest mnie pół".

czwartek, 1 października 2015

Do odcięcia!

Jutro zaczynam uprzejmy trzeci już (jak dla mnie) rok na studiach. Dowiedziałem się o tym jakieś pięć minut temu z Facebooka, więc chyba nie jestem dobrym studentem.
Nie poszedłem do fryzjera, nie zdążyłem opalić dupy w ultrafioletowej trumnie, nie wytentegowałem z mojej głowy jakichś takich bardziej albo i mniej przydatnych, nie przygotowałem się jakoś do tego roku akademickiego.
Ale skoro już się jakiś rok zaczyna, to może jakieś postanowienia? Co bym przeczytał te brednie pod koniec września roku kolejnego i albo zaczął się śmiać, albo płakać. Wolę pierwsze ( co też jest niesamowite. JA wolę się ŚMIAĆ, a nie JA wolę PŁAKAĆ). Co do postanowień... napiszę wspaniałe utwory na koncert dyplomowy, dostanę się na wszystkie z możliwych wydziałów i pokażę wszystkim środkowy palec: prawej ręki, nogi, lewej ręki i nogi, a także centralny środkowy- największy ( co jest w miarę pocieszające).
Zrobię sobie brzuch i ciało, w zdrowym ciele zdrowy duch, bicek i plecki. Wszystko sobie zrobię, znów wezmę z lubym namiot i pojedziemy machać farfoclami do Chałup i będzie tęczowo, gejowsko i radośnie. Będzie zajebiście i co do tego wątpliwości nie mam. Nie muszę nawet postanawiać.
Ograniczę... Kurdę, to jest trudne. Nie będę się ograniczać! Tak, dokładnie. Będę carpe diem, garściami z życia brać będę, nikt mi nie zabroni. Postaram się po prostu nie zawyżać statystyk spożywania alkoholu w naszym pięknym kraju- będę potajemnie wyjeżdżać do Rosji. Choć pewnie wpłynę osobiście na lepszą sprzedaż wyrobów tytoniowych w Polsce. Raz się żyje, a przecież gdyby kózka nie skakała to cierpiałaby z innego powodu. Trzeba wspierać rodzimą gospodarkę paląc amerykańskie papierosy popijając szkocką whisky.
Ale co do tych lat, roków, tych kawałków, co ćwiartują jakiś okres na mniejsze i większe: na kalendarzowym sobie mogę postanawiać, na szkolnym i akademickim też. Kościelny, ruski, chiński, obojętniejaki. Ale stwierdziłem, że akademicki jest najbardziej motywujący- najkrótszy.
A... no i jeszcze jedno: zrobię kurwa ten doktorat, choćby skały srały. I to jest postanowienie!
__________________
Call me irresponsible?

Przeinny w Internecie