Miewam, nie powiem.
Stwarzam problemy, przyznaję się bez bicia.
Jestem nieznośny, ale któż by nie był?
Chamstwo? Tylko porcjowane.
Jak wredota, to raczej delikatnie.
Miłość?
Z lekka się zapadam.
Oczywiście, że nie przez siebie.
Ja chcę tylko by było lekko miło.
Lekko miło, lekko się zapadam.
Cholera.
Frunąć do góry, owszem, czasami.
Częściej ślizgiem w dół.
Na dziób. Ał.
I tak jak mógłbyś coś zrobić:
jesteś zmęczony.
A ja? Zmęczony zmęczeniem nogą machnę,
wyjdę, pójdę, przyjdę, wejdę, nie.
Przecież nie zostawię ot tak.
Za mało porzeczek na wino zebranych
choć czuć ten ferment w powietrzu.
Zapach dymu z papierosa,
druga paczka, wiem, przepraszam.
Pre: zaczyna się lekko miło, dmuchawcowo.
ten: od uszu odbija się echem gęste smoliste powietrze.
sje: I stoi już świat.
Każda cząsteczka w bezruchu.
Ni drgnięcia.
Ni zawahania.
___________________
Turnus mija, ja niczyja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz