niedziela, 5 kwietnia 2015

Małomiasteczkowość.

 - Nie masz innych spodni? - matka spojrzała na mnie z wykrzywioną nieco twarzą.
 - A co złego jest w tych? - odpowiedziałem.
Nic nadzwyczajnego nie ma chyba w czerwonych spodniach, które nie były nawet szczególnie wąskie.
 - Są czerwone? - konwersacja złożona wyłącznie z pytajników trwała w najlepsze.
 - I co z tego? - i będzie trwać jeszcze długo.
 - Pójdziesz do kościoła w czerwonych spodniach? - zaperzyła się mama.
 - Dzisiaj Wielki Piątek, utożsamiam się z krwią waszego Chrystusa. - skończyłem. Chciałem dodać, że zapomniałem korony cierniowej z wypożyczalni, ale ugryzłem się w język.
Matka się obraziła.
Wyszliśmy z domu w rodzinnej atmosferze.
Moje wejścia do kościoła są zawsze imponujące. Kiedy wszyscy patrzą tylko na mnie, moje zwykłe buty, moje zwykłe czerwone spodnie, moją szarą kurtkę, moje kolczyki w uszach i moje zwykle perfekcyjnie ułożone włosy.
Dla nich jestem niezwykły. Kradnę spojrzenia wszystkich, nawet Jezus musi mi wybaczyć, bo przecież podobno sam mnie stworzył. Przyciągam spojrzenia bardziej niż te wszystkie ołtarzowe pierdoły, sakramenty, ekskrementy i inne cuda czy krzyże na kiju. Słyszę nieomal ich myśli. Oscylujące pomiędzy "pierdolonym pedałem" tych, którzy nie byli u spowiedzi, a także "pieprzonym gejem" tych, co zdążyli księżulowi pocałować ornat.
Nadgorliwość matki i babki wpędza mnie mnie do grobu pańskiego i to dosłownie bo czuję już, że usiądą w pierwszej ławce. Idę więc krokiem spokojnym. Staram się klęknąć z klasą tak wielką na jaką tylko mnie stać, bo wiem, że połowa kościoła za mną gapi się na mój tyłek. Podnoszę się i poprawiam włosy najbardziej spedalonym ruchem ( na jaki tylko mnie stać) i myślę sobie:
 - Chuj z wami.
A lud wierny ni stąd ni zowąd odpowiedział mi:
 - I z duchem twoim.

.....

Nie muszę mówić, że nie lubię tych świąt.
Zastanawiałem się siedząc w tym lodowatym przybytku, czy jest w kościele jakaś akcja, kiedy nie zbiera się pieniędzy.
Wielki Czwartek- taca.
Wielki Piątek- całujesz krzyżyk, wrzuć pińć złoty.
Wielka Sobota- święcisz jajka, wrzucasz. Idziesz na liturgię wigilii zmartwychwstania pańskiego (czy jakoś tak) wrzucasz.
Niedziela- wrzucasz, najlepiej kopertę.
Poniedziałek- taca.
Bóg zapłać, bóg zapłać, ...płać, ...płać, ...płać.
Ja to osobiście powierzyłbym kościołowi zajmowanie się zusem.
Wesołych Świąt, mam nadzieję, że wasze jajka też już ogolone. ( Wybaczcie, drogie Panie).

.....

Nie wiem czy wiecie, ale przed świętami pod falowcem stał święty Piotr z notatnikiem. I patrzył na to kto myje okna dla Jezusa.
A jak umrę, to będzie tak:
Siwy Piotr- Paweł Wysocki, lat 33, pedał.
Szatyn Jezus- E tam, pedał. A okna na Wielkanoc umył?
Siwy Piotr (zaglądając w notes): Nie, nie umył.
Szatyn Jezus: A to pedał... Do Lucka z nim.

I tak właśnie znajdę się w piekle, gdzie do końca życia będę myć gary.
_____________________________________________________________
Zmartwychwstał Pan i żyje dziś, a ja nie wygrałem 17.000.000 zł w Lotto.
Pierdolę takie zmartwychwstania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeinny w Internecie