wtorek, 28 kwietnia 2015
Biurka, spinacze, noże do papieru.
Światło monitora molestuje mnie białym blaskiem, nie pozwala myśleć i zdaje mi się, że usuwa właśnie resztę moich szarych komórek, jakie mam w posiadaniu.
Kurwa.
Wynagrodzenie odwrotnie proporcjonalne...
Czy otrzymała Pani/Pan zestaw próbny?
...co rodzaju pracy średnio mnie satysfakcjonuje, widmo bezrobocia przeraża, a wygrana w totolotka jest dla mnie tak samo osiągalna jak dopłynięcie...
Czy miała Pani/miał Pan okazję przejrzeć ów zestaw?
...na Hel wpław. Ale Hel przynajmniej czasami daje się zauważyć.
Kurwa.
Jestem nieco sfrustrowany, złapało mnie tak nagle...
Jak Pani/Pana zdaniem wypadają nasze materiały w porównaniu z tymi, które wykorzystuje Pani/Pan na co dzień?
...i w sumie znikąd. Wyszedłem na chwilę na zewnątrz: z jednej strony biurowiec, z drugiej strony biurowiec, z przodu ruchliwa ulica, a z tyłu kolej. A napis na tablicy w biurze uparcie głosi: "I powtarzamy: love my job".
Kurwa.
Dziękuję Pani/Panu za rozmowę, spokojnego popołudnia życzę i do usłyszenia!
Herbata mi się skończyła, wcześniej wypiłem już dwie kawy, co mi się, do diabła, stało, że czuję się tak a nie inaczej? O, Pendolino przejechało, och ten rozwój polskiej kolei. W głowie mi huczy stukot klawiszy, telefony, wentylatory komputerów, brzęczące świetlówki na suficie, perspektywy rozwoju.
Chciałoby się uciec, nadmuchać jakiś materac, zabrać ze sobą pluszowego misia i wypłynąć na pełne morze. Ale deszcz pada, więc jakoś nie mam ochoty.
Dzień dobry, Paweł Wysocki, dzwonię z...
Może po prostu infolinia nie jest przeznaczona dla mnie? Człowiek by tak chciał wrócić do domu i dziękować Bogu, którego nie ma, że może w końcu pouczyć się do kolokwium, mieć wszystkie notatki i usiąść z tabliczką czekolady i zakuwać konkretnie. Ale ja wracam, siadam przed klawiszami z plastiku i czekam na swoją muzę. Jakąś wenę, która niestety nie przychodzi, bo wszystkie Weny i Muzy już dawno wiedzą o tym, że jestem pederastą, cholera, trzeba się było nie przyznawać.
Kurwa.
Gdyby był pan zainteresowany, to zapraszam na naszą stronę internetową...
Ale może czasem żeby na wszystko spojrzeć trzeźwo należy się uchlać.
____________________________________________________________
– To dziwny świat – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
– Jak żaden inny – przytaknął.
sobota, 18 kwietnia 2015
Zachwyt.
Ten wyraz jest jakiś nietego. Po prostu mi się nie podoba.
Ale doskonale wyraża to co mogę powiedzieć ostatnio o swoim życiu. I nie chodzi o to, że jakiś stary dziad w tramwaju właśnie opluwa mi kark kaszląc, tylko o to, że właśnie w słuchawkach gra mi Dancing Queen Abby.
I pędzę sobie przez swoje ukochane miasto starą stopiątką i wiem, że nie może być lepiej. A jakby było to z zachwytu bym zszedł.
Tramwaj na Dworcu Głównym opustoszal, zrobiło się chłodniej i jeszcze bardziej sympatycznie. Ktoś je frytki z maka, a ja czuję, że nie muszę patrzeć na ładnych facetów. Mam ich po dziurki w nosie, poza tym wystarczy mi jeden, a nie całe tabuny czy bataliony.
Słońce świeci dziś pięknym blaskiem, jest ciepło i o dziwo nie wieje jak przez kilka ostatnich dni. Starsze panie dalej są niesympatyczne, ale dawno już stwierdziłem, że świata nie zmienię, a one siedzące miejsce w tramwaju zmienią niedługo w leżące na cmentarzu. Ewentualnie niektóre z nich przyjmą pozycję stojącą w urnie. Może dlatego chciałbym mieć normalny grób, co by zająć swoją ulubioną pozycję i żeby mi wszyscy dali święty spokój, co jest rzeczą absurdalną bo sami mnie do tego grobu wpędzą.
A!
Narzekam ostatnimi czasy ( nie żebym jakoś rzadko narzekał) na brak weny. Siedzę, macam po kretyńsku te klawisze i zastanawiam się jak tu napisać coś co będzie ładne i w dodatku nikt tego wcześniej nie napisał. Zaiste trudna sztuka.
Ale nic pan nie zrobisz, wygrana w totolotka to raczej nie dla mnie i pogodzić się muszę ze swoją przynależnością do klasy średniej. Zresztą co by człowiek miał z tymi milionami robić? Tylko w głowie od tego wszystkiego się może pomieszać, a ja już mam pomieszane aż zanadto.
Wyczekuję też, jak rencista przekazu pocztowego, chwili w której wszyscy opuszczą mieszkanie, zdadzą swoje licencjaty i magisterki, wyprowadzą się jak najdalej, a ja w końcu będę mógł palić papierosy z czystym sumieniem malując ściany w jakieś nowe bohomazy. Farb przeróżnej maści mam dostatek.
O tak. Jakiś starszy pan właśnie stanął obok mnie, skasował bilet i już mnie tą aktówką, którą nosi ze trzydzieści lat, zaczął tłuc po nogach. Że niby tramwaj tak trzęsie i mu ta teczka wylniała wpada w rezonans. Już mi lata kroczem koło ucha, na litość boską, czemu młodzi tak nie robią? Ach, zapomniałbym- musi jeszcze trochę poherchlać, pokaszleć i poodkrztuszać. Cóż za sztuka niewerbalnej komunikacji! Teraz śmiało mogę stwierdzić czego się człowiek uczy przez całe życie i do czego dąży. Mianowicie do tego, żeby swoimi zabiegami, aktorstwem na najwyższym poziomie pokazać jak bardzo jest chory, jak bardzo mu na tym miejscu zależy. Jeśli robi to nie używając słów, to dostaje od motorniczego bon na zakupy w Biedronce. To jest to czego się uczy. A to ze dąży żeby mieć tylko miejsce w tramwaju tego mówić nie muszę. Zastanawia mnie fakt ileż tych babć jeździ na najbliższy mniej zaludniony przystanek w drugą stronę, albo i na pętlę nawet po to, żeby już jadąc w kierunku właściwym mieć zapewnione miejsce siedzące w pierwszej klasie to jest pierwszym wagonie.
Oby cześć z nich kopnęła w kalendarz do dziesiątego maja. Choć i tak wątpię że młodsze pokolenie dokona właściwego wyboru, bo ciężko się to robi... wyboru nie mając.
________________________
The winner takes it all!
niedziela, 5 kwietnia 2015
Małomiasteczkowość.
- A co złego jest w tych? - odpowiedziałem.
Nic nadzwyczajnego nie ma chyba w czerwonych spodniach, które nie były nawet szczególnie wąskie.
- Są czerwone? - konwersacja złożona wyłącznie z pytajników trwała w najlepsze.
- I co z tego? - i będzie trwać jeszcze długo.
- Pójdziesz do kościoła w czerwonych spodniach? - zaperzyła się mama.
- Dzisiaj Wielki Piątek, utożsamiam się z krwią waszego Chrystusa. - skończyłem. Chciałem dodać, że zapomniałem korony cierniowej z wypożyczalni, ale ugryzłem się w język.
Matka się obraziła.
Wyszliśmy z domu w rodzinnej atmosferze.
Moje wejścia do kościoła są zawsze imponujące. Kiedy wszyscy patrzą tylko na mnie, moje zwykłe buty, moje zwykłe czerwone spodnie, moją szarą kurtkę, moje kolczyki w uszach i moje zwykle perfekcyjnie ułożone włosy.
Dla nich jestem niezwykły. Kradnę spojrzenia wszystkich, nawet Jezus musi mi wybaczyć, bo przecież podobno sam mnie stworzył. Przyciągam spojrzenia bardziej niż te wszystkie ołtarzowe pierdoły, sakramenty, ekskrementy i inne cuda czy krzyże na kiju. Słyszę nieomal ich myśli. Oscylujące pomiędzy "pierdolonym pedałem" tych, którzy nie byli u spowiedzi, a także "pieprzonym gejem" tych, co zdążyli księżulowi pocałować ornat.
Nadgorliwość matki i babki wpędza mnie mnie do grobu pańskiego i to dosłownie bo czuję już, że usiądą w pierwszej ławce. Idę więc krokiem spokojnym. Staram się klęknąć z klasą tak wielką na jaką tylko mnie stać, bo wiem, że połowa kościoła za mną gapi się na mój tyłek. Podnoszę się i poprawiam włosy najbardziej spedalonym ruchem ( na jaki tylko mnie stać) i myślę sobie:
- Chuj z wami.
A lud wierny ni stąd ni zowąd odpowiedział mi:
- I z duchem twoim.
.....
Nie muszę mówić, że nie lubię tych świąt.
Zastanawiałem się siedząc w tym lodowatym przybytku, czy jest w kościele jakaś akcja, kiedy nie zbiera się pieniędzy.
Wielki Czwartek- taca.
Wielki Piątek- całujesz krzyżyk, wrzuć pińć złoty.
Wielka Sobota- święcisz jajka, wrzucasz. Idziesz na liturgię wigilii zmartwychwstania pańskiego (czy jakoś tak) wrzucasz.
Niedziela- wrzucasz, najlepiej kopertę.
Poniedziałek- taca.
Bóg zapłać, bóg zapłać, ...płać, ...płać, ...płać.
Ja to osobiście powierzyłbym kościołowi zajmowanie się zusem.
Wesołych Świąt, mam nadzieję, że wasze jajka też już ogolone. ( Wybaczcie, drogie Panie).
.....
Nie wiem czy wiecie, ale przed świętami pod falowcem stał święty Piotr z notatnikiem. I patrzył na to kto myje okna dla Jezusa.
A jak umrę, to będzie tak:
Siwy Piotr- Paweł Wysocki, lat 33, pedał.
Szatyn Jezus- E tam, pedał. A okna na Wielkanoc umył?
Siwy Piotr (zaglądając w notes): Nie, nie umył.
Szatyn Jezus: A to pedał... Do Lucka z nim.
I tak właśnie znajdę się w piekle, gdzie do końca życia będę myć gary.
_____________________________________________________________
Zmartwychwstał Pan i żyje dziś, a ja nie wygrałem 17.000.000 zł w Lotto.
Pierdolę takie zmartwychwstania.