czwartek, 26 marca 2015

O śnie sen

Pojedźmy w miejsce gdzie widać tylko
sny
i papierosa żar.

Znajdźmy skrawek nieba dla siebie
usłanego
miliardami lśniących gwiazd.

Odpocznijmy na leśnej polanie
skrywającej
drzew wyniosłych szum.

Zostańmy tam
usłyszmy
szmer wątłego strumienia.

Zostańmy tam... 



_______________________________
 "Ten z przeciwka co ma kota i rower
stał przy oknie nieruchomo jak skała"...

wtorek, 10 marca 2015

Niemoc.

Czuję się w swojej głowie jak typowy domokrążca. Tylko nie oferuję nic do kupienia. I czuję się jak typowy włamywacz. I wchodzę,  szperam i szukam, odbijam się od własnych myśli. Grzebię w jakichś wspomnieniach, pustkach, gmeram w poszukiwaniu być może czegoś co tam zgubiłem a co pozwoliłoby mi na napisanie kolejnej nuty,  motywu czy frazy. Wierzę, że jest w tej mojej głowie coś.  Jakieś chociażby małe coś, co pozwolił
oby uczynić moje życie marzeniem. Spełnionym marzeniem. Żebym usiadł kiedyś przy tych białych kawałkach drewna przeplatanych czarnymi i wiedział.  Żeby głowa wiedziała.  Żebym to nie ja był instrumentem lecz żeby to był mój instrument. Być doskonałym, perfekcyjnym.  Jedynym w swoim rodzaju.



Otula mnie światło białych lamp.  Wszędzie metal,  beton i szkło.  Dookoła kamienne posadzki,  wszechobecny korporacyjny design. I zaraz wjadę windą na któreś z wielu pięter i zacznę żywot korpoludka.  I będę szary jak ten beton i kamień. 
I stalowe nerwy. 
I niechęć do wszystkiego i wszystkich. 
I więcej pieniędzy.  
Ale za jaką cenę? 
Wartości otaczającego świata nie zna nikt, choć wszyscy patrzą na ceny. 
Tak bardzo nie chcę tu być.  Inspirujący drwaloseksualni mężczyźni w garniturach z teczkami pełnymi papierów pod pachą. Już wiem, że będę jechać na ostatnie piętro, może z tym ładnym? Może to jedyny plus korporacji? Że w windzie będę czuć Farenheita Diora?
Mam jeszcze dziesięć minut.
Może uciec?
Może znaleźć w tym świecie inspirację?  
Tutaj chyba nawet mózgi są betonowe.

-Dzień dobry, zapraszam.
-Do widzenia.
-Tak, meeting o 15:00

Kawa ze Starbucksa. 
Szpilki. Jakieś drogie. Minimalistyczne, dopasowane spódnice.
Polskie życie schowane do torebki od Chanel.
Rosnący od piwa brzuch okryty koszulą Wólczanki. Duszący jedwabny krawat związany idealnie przez sekretarkę. Owłosione plecy okryte marynarką. Plan na życie zapisany w smartfonie.  

Mili ludzie, chciałbym was prosić,  żebyśmy choć jeden dzień nie biegli przez pasy. Żebyśmy choć raz wypili kawę na spokojnie. Żeby po obiedzie nie kłuło nas w środku bo musieliśmy biec i w nerwach szukaliśmy miejsca parkingowego.
Mili ludzie,  módlcie się za sobą.
Żeby raz w życiu rzucić papiery na wiatr i przypomnieć sobie o słowach z którymi zrobiło się kiedyś to samo.
Mili ludzie, zróbmy razem dziesięć głębokich wdechów wciągając w nozdrza zapach dopiero co ściętej sosny.
Usiądźmy wszyscy w tramwaju, powiedzmy sobie dzień dobry. Uśmiechnijmy... starajmy się uśmiechnąć.
Zdążymy.
Choć tak naprawdę nie ma się dokąd spieszyć. 
A może kino?  Albo wieczór przy świecach? Znacie tyle sposobów by mnie rozweselić.  
A może wódka i paczka papierosów?  Znam przecież tyle sposobów, żeby siebie zniszczyć. 

A może ten gówniarz z tramwaju w końcu ustąpiłby mi miejsca? 
A może ten chłopak z naprzeciwka w końcu by napisał? 
A może wystarczy kochać... pardon, kichać na to wszystko?
Może chciałbyś być brunetem i mieć niebieskie oczy pełne perskiej tajemnicy i perskiego wdzięku?  Może chciałbyś by szkliły Ci się oczy gdy pokazujesz rząd śnieżnobiałych zębów? 
W tramwaju zapalono światło.  Ludzie dalej zdawali się być cisi i bez wyrazu. 
Skrzyżowanie biegło w każdą możliwą stronę. 
Bicia serc ucichły przykryte silników warkotem.
Ludzkich serc rzeka mnie urzeka- tonę. 
Oblewam się potem i odpocznę potem.
Skrzyżowanie porzuciło swoje dawne plany.
Na bycie centrum świata, wielkim niezrównanym. 
I tak jak ludzie biegnę, na zielone czekam.
Oni w swe życia pędzą ja przed nim uciekam.
I tacy podobni jesteśmy do siebie.
I zupełnie różni. 
Żyjemy w przepełnionej próżni.  
Nosz kurwa. 
 


Kajdanki, choćby i były pluszowe- dalej są kajdankami.
__________________________________________

"Unieruchomieni strachem krzywdy leżymy jak mumie
Już na osobnych torach, jak Pendolino w sumie
Wiemy, że nasze miasto zaraz runie i lunie
Muszę Cię uwolnić, bo ze mną życie to nie drink w VIP-roomie..."
L.U.C

sobota, 7 marca 2015

Czy my...

Kilka pięter nade mną huczy potworny, monotonny bas. W rytmie na cztery czwarte. Dwie ćwierćnuty i pauza półnutowa.  Wstałem z łóżka żeby sprawdzić co to za dźwięk.  Huczy sobie "F". Takie niskie,  monotonne "F".
Czy my jesteśmy w stanie się zakochać? 
Niejednokrotnie słyszę nocą chrapanie sąsiada i jego nocne problemy z prostatą.  On sika,  a ja myślę: czy my jesteśmy tu za karę? 
Kolejna strużka uderza o lustro wody: czy to miodowy miesiąc nasz? 
Woda staje się bardziej żółta: czy można się w tych czasach kochać? 
Sąsiad skończył.  Bas huczy dalej.
Pomarańczowe światło latarni wpada przez uchylone okno. Słyszę samochody,  wodę w kaloryferach, perystaltykę jelit, bas i czyjś głos jakby zza grubej betonowej ściany. 
Czy można położyć się spać nie myśląc o tym wszystkim? 
Uśmiecham się sam do siebie myśląc, że chyba nie można. 

Miniony tydzień przyniósł ze sobą wyjedzony słoik miodu. Spacer po dachu falowca. I bardzo sympatycznego sąsiada który jest pewnie zajęty. Nawet jeśli nie czyimś, to pewnie swoim życiem wystarczająco. 
C'est la vie mon cher! 

Doskwiera mi delikatnie syndrom widzenia podwójnego. W dodatku podwójnego widzenia czegoś co się niby wzajemnie kocha. Takie łażące po parkach parki. Skończcie z miłością, walentynki były dwadzieścia jeden dni temu.
Chyba pokazuję swoje słabości i zazdrość.  Ale ze mną za łapę nikt chodzić nie chce,  masz ci los.
Kommt Zeit, kommt Rat. 

No to można się zakochać czy nie?
Bo przecież... nie ma czasu na miłość. 
Bo przecież... można uprawiać seks.
I jeździć na rowerze.
Delektować się wołowiną w McDonalds. 
Chyba że z tą miłością jest jak z wołowiną w BigMacu właśnie. 

Ale co jeśli ktoś patrzy na świat przez pryzmat wegetarianizmu? 

Choć przecież...
"Nie mam czasu na seks,  a tak bardzo chciałabym mieć..."
To jak na seks nie ma czasu to jak w obecnym stanie rzeczy znaleźć czas na miłość? 
Choć przecież...
"Szukasz miłości znajdujesz seks".
Choć przecież...
"Kto znajduje ten źle szukał".

A jeśli dalej będę czerpał mądrości życiowe z piosenek to skończę jak "w pustej szklance pomarańcze" w dodatku "rozpędzone prosto w stronę słońca".
Zbuduję dom na piasku.
Z wielkim oknem na świat. 
Włączę niskie ceny.
Tak śmiesznie małe...

I będę się głowić czemu połączyłem piosenki tak denne z tekstem Jacka Cygana.
Który jest jedynym cyganem jakiego lubię. 

I nie czytając nawet co napisałem pójdę teraz spać.  Zaraz godzina duchów, potem czwarta nad ranem.
I "może sen przyjdzie, może mnie odwiedzi".

Dobranoc.

niedziela, 1 marca 2015

Mosty w popiele


Czekam na Ciebie miły
Po trzeciej stronie mostu
Spalonego na wiór
Obróconego w popiół
Jak nasze wczorajsze
O sobie sny

Czekam na Ciebie miły
Wiem, że brak Ci siły
By runąć w dół
Poddać się w końcu 

Czekam na Ciebie miły
Po drugiej stronie cienia
Ciągnącego w dół
Łkającego 

Czekam na Ciebie miły
Po trzeciej stronie mostu
Skocz w tę otchłań
Znajdź siły 

Czekałem na Ciebie miły
Czekałem
Tak po prostu

Przeinny w Internecie