wtorek, 28 października 2014

Lecimy.

Przelatywałem przez dostępnych 34 kanałów naziemnej telewizji cyfrowej tak samo jak przelatywałem ponad 34 dostępnych w każdej chwili napalonych facetów. W związku z nimi i kanałami w telewizorze zatrzymałem się na Kulturze i Carmen.
Muzyka pulsowała i zaczęła porywać coraz bardziej, a ja zastanawiałem się, kiedy zestarzałem się na tyle, żeby samemu z siebie włączyć operę. Pamiętam jak dziś, kiedy w dusznej sali podczas jednego z wielu pięknych majowych wieczorów siedzieliśmy na lekcji historii muzyki i oglądaliśmy niekończące się opery śpiąc na ławkach. I tak wiedzieliśmy, że wszyscy umrą- o ile nie była to opera Mozarta.

Cóż, jeśli o Carmen chodzi to być może chciałbym, żeby ktoś zabił mnie z miłości. Choć uważam to za lekką niepoczytalność i zbyt wysokie poczucie własnej wartości, które po ułamku sekundy wynosiłoby zero z wiadomego względu. Być może mam ochotę, żeby zrobił to "ziomek w klimacie bez zbędnego pierdolenia", który nie widzi świata poza własnymi adikami czy najkami i wygląda jak recydywista, a ze strachu nosi przy sobie batona. A chciałem się odchamić oglądając operę...

A Carmen i tak koniec końców była dziwką.

sobota, 18 października 2014

Deszcz sobie siąpi

Za oknem szaro, chmury przytuliły się do siebie szczelnie i jedyna rzecz na jaką mam ochotę to lot samolotem powyżej tego ponurego kożucha w promieniach ciepłego, złotego słońca. Sam kożuch utworzony z cząsteczek H2O prawdę powiedziawszy zachęca do siedzenia i słuchania chorałów na kolokwium z historii muzyki, lecz... Dobrze, szczerze mówiąc nic nie zachęca do słuchania chorałów gregoriańskich. Wszyscy wiedzą jak jest. Pogoda mnie dobija, po co mam się dobijać średniowieczem?
Stwierdziłem, że czas zabić nudę, ogolić pałkę i ruszyć do KFC po codzienną porcję prowiantu pozwalającego cieszyć się życiem. Wraz z trzema B-smartami do plastikowej siatki rwącej się pod ciężarem jednego kilograma dołączyły cztery szmaragdowozielone puszki wypełnione złocistym płynem, po którym będę chodzić sikać co najmniej raz na dwadzieścia dwie i pół minuty. Piwo.
Po wakacjach, których rzecz jasna nie miałem bo poświęciłem je na cele zarobkowe centralny punkt pokoju zajął telewizor; z racji swojej funkcji sterowania wszechświatem mimo braku podłączonego na stałe internetu. Skupiam na nim swoje wyładowania i frustracje związane z życiem zewnętrznym i wewnętrznym choć ono ma się całkiem dobrze.
Pozbawiając się zbędnego owłosienia na rzeczach bardziej męskich niż patrząc na mnie mogłoby się wydawać zapuściłem brodę, która wygląda jak wagina wombata. Usilne prośby ze strony mego lubego o pozbycie się ów włosów łonowych z twarzy jeszcze do mnie nie trafiają, więc zarost pozostał przez co chociaż cząstkowo czuję się męski. Oczywiście wszystko na miarę moich bardzo dużych możliwości.
Rozpoczął się rok akademicki, ja sam zacząłem zastanawiać się nad życiem do rzeczowych wniosków oczywiście nie dochodząc. Za to w wakacje dochodziłem nie raz co widać po moim kiedyś białym prześcieradle do dziś tańczącym na balkonowej lince taniec węgierski numer pięć. Czyli za oknem bardzo klasycznie.
Od okna się zaczęło, na oknie pora skończyć.
________________________________________________________
A dzisiaj w nocy dym papierosowy fruwał w pięknych kółkach.

Przeinny w Internecie