poniedziałek, 30 czerwca 2014

Mały Niekochany

Biała linia uprzejmie pokazywała gdzie mam stanąć,  żeby nie wpaść pod nadjeżdżający pociąg. Kilka osób czekało na niego razem ze mną,  grzecznie tej linii nie przekraczając.  Pomalutku zaczynałem zdawać sobie sprawę z tego ile tak naprawdę znaczę. Że jestem taki Mały Niekochany, choć do szczęścia tak mało mi potrzeba. Trwam sobie, kocham sobie, a jakoś nikt tej mojej małej miłości nie zauważa.  Tak samo moich małych tęsknotek.
Pociąg wsunął się powoli na stację i zatrzymał raniąc uszy piskiem kół.  Ludzie się wylali, drudzy weszli do środka,  pociąg ruszył i nic tak naprawdę się nie zmieniło.  Może prócz zapachu podrażniającego nos. I dźwięku przyciszonych rozmów,  muzyki płynącej z założonych na uszy słuchawek. Przecież jakoś trzeba zagłuszyć serce.
Czy ja potrafię kochać?  Tak, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.  Za to w wątpliwość poddaję miłość innych do mnie. Czy żałuję swojej oddanej miłości?  Nie, raczej nie. To, że obdarzyłem kogoś uczuciem nie robi ze mnie przecież nie wiadomo kogo. Tak samo jak to, że ktoś to uczucie zniszczył nie robi z niego (uczucia) nic strasznego.
Wiem, że jestem uczuciowy, wiem, że potrafię kochać bez opamiętania.  Chcę dzielić tą miłość z jedną jedyną osobą,  która doceni mnie, doceni moje starania. Chcę osoby, która nie nazwie mnie egoistą tylko z tego powodu, że naszą miłość chcę zostawić dla nas i się nią nie dzielić. Z nikim. Nigdy.
Pociąg zatrzymał się na stacji, teraz przyszła kolej na mnie: teraz to ja musiałem z niego wysiąść.  Jechałem nim przez ostatnie trzy miesiące.  I trzech miesięcy potrzebowałem by uświadomić sobie, że jednak muszę wysiąść i poczekać na następny,  bo ten zmierza w kierunku, którego nie zamierzałem obrać.  Napisał kiedyś ktoś,  że podróżą każda miłość jest. I dla mnie, dla nas ta podróż się skończyła.  Bo kiedy w pociągu jest za dużo innych ludzi można albo jechać męcząc samego siebie albo wysiąść.  Zresztą nikt mnie nie pytał dokąd zamierzam iść. Nikt nie powiedział "zostań" więc wysiadłem. 
A co będzie teraz? Teraz muszę wyremontować dworzec na którym się znalazłem. Pociąg odjechał: stary, brudny i zniszczony,  lecz dworzec pozostał.  I nie ma tu nikogo poza mną.  Wyremontuję więc dworzec czekając na kolejny. Czekając na kolejny pociąg, do którego znów z nadzieją wsiądę i znów będę musiał wysiąść.   

sobota, 28 czerwca 2014

Powroty do wszystkiego, lecz nie do Ciebie.

[I znów mnie dopadła melancholia, jakieś coś, tam od środka lekko mnie podgryza i twierdzi z upartością dozorczyni, że nie jest zbyt fajnie. Czas jest czymś niedookreślonym a śmierci nie ma. Bo serce nie zabiło kolejny raz i to ludzie nazywają śmiercią, czyli nie zabiło, nie wydarzyło się: śmierci nie ma.
Mój facet mnie zdradza, nie potrafiłem sobie z tą myślą poradzić, ale pozbierałem się dzisiaj i powiedziałem mu "cześć".
To są takie głupie, tak naprawdę nic nie znaczące decyzje. Potrafiłem mu zdradę wybaczyć, więc czemu nie potrafię jej nie wybaczyć i powiedzieć mu kolokwialne "wypierdalaj"?
Potrafię, wiem, że potrafię. I właśnie to sobie udowodniłem.
Powroty bywają ciężkie, jednak najgorsze jest uświadamianie sobie tego, jak bardzo było się naiwnym, jak bardzo się wierzyło, jak bardzo jest się głupim. I człowiek, z klapkami na oczach tak sobie błądzi i błądzi, i myśli, że jest szczęśliwy.]

[Drogi K.
Zastanawiające jak szybko przyszło mi się w Tobie zakochać. Zastanawiające jest też, ile będzie mi potrzeba ziarenek piasku przesypujących się przez zaciśniętą pięść by odwrócić to wszystko, usunąć, wymazać Cię z mojego móz.... serca. Bo wychodzi na to, że ja chyba nie mam mózgu. A przynajmniej uciekł gdzieś daleko jak zobaczył Ciebie, więc teraz musi upłynąć stosownie dużo czasu, zanim mój mózg zorientuje się, że Ciebie w moim życiu już nie ma i może spokojnie wrócić na swoje miejsce. Do czasu pojawienia się kolejnego palanta.]

[Drogi Ja.
Jesteś imbecylem. Tak samo jak i K., tyle, że to ty dałeś się nabrać. Naiwność w tobie jest wręcz nieprzejednana. Jak ocean. Niezrównana. Jak jakiś pierdolony, zarośnięty chwastami step. Dajesz sobie w kaszę dmuchać ( choć nigdy nie rozumiałeś tego frazeologizmu), jesteś taka mameja, ciamciaramcia, takie nico, takie coś jak plastelina na słońcu: coś bez konkretnej formy, treści i koloru.]

[Co do głupich i nieznaczących decyzji- powróciłem. Bez podskoków i przytupów, doczołgałem się raczej, doczłapałem. Wycieńczony po ostatniej "miłości", która "wszystko zwycięży". Na nowo straciłem wiarę w ludzi i na nowo nie zamierzam jej odzyskiwać. Jedyne co pragnę zrobić to a) znaleźć wartość w sobie, b) sobie samemu zaufać. Choć odrobinkę.]

Przeinny w Internecie