czwartek, 21 maja 2015

Kwitnące gąszcze.

Światło przeciskało się coraz wyżej ponad horyzont. Świtało.
Wracałem lekkim krokiem, mijałem ulice, skrzyżowania,  patrzyłem w okna w których zapalało się coraz więcej świateł.  Miasto budziło się do życia. Drzewa pokrywała już soczysta zieleń,  widać było pąki,  kwiaty, zapach asfaltu wymieszany z zapachem kwitnących jabłoni rosnących dziko przy drodze.

Zieleniło się coraz bardziej z dnia na dzień i czuję, że we mnie też ta wiosna wybuchła z jakąś dziwną,  niespotykaną przeze mnie mocą. Czułem w sobie zielone sploty,  gąszcz ogrodu pozostawionego bez ogrodnika w samym środku lata. Świat się kręci i wiruje,  dookoła pachnie wiosna, morze spokojne jak nigdy zachęca do niestosownej melancholii. 

Minęła chwila i słońce wzeszło nad horyzont i przywitało mnie lekkim i ciepłym blaskiem.  Chmury opuściły ten skrawek nieba zdawać by się mogło bezpowrotnie i poczułem spokój.  Cichy wewnętrzny spokój,  którego nie zaznałem od dawna, o którym prawie zapomniałem.
Uspokoiłem się tak, jakbym patrzył na Ciebie dalej i widział jak spokojnie wypuszczasz dym papierosa,  a on ucieka. Ucieka bezpowrotnie rozproszony lekkim wiosennym wiatrem.

Wiśnie w ogrodzie zakwitły, pod balkonem kwitnie bez, topola wypuściła jasnozielone liście przez które przebijało się migotliwe światło poranka. Zamknąłem drzwi na górny zamek, prztyknąłem czajnik i zrobiłem sobie kawę. Chwilę potem piłem ją małymi łykami, paliłem papierosa i spoglądałem na cudowny poranek.

Cudnie jest zasnąć o poranku.

Przeinny w Internecie